2014

26 grudnia

Wiadomość o śmierci Stanisława Barańczaka (1946 – 2014)

Co mam powiedzieć

Który to świat, czy ten? Nie w takt, niespodziewane
targnięcia wiatru szarpią rozespanym niebem.
Co mam powiedzieć, wie, że będzie powiedziane.

Furkot wróbla. Filc piłki uderza o ścianę
garażu. Szum z odległych szos. Znów, po raz nie wiem
który: to świat, czytelne „tak”, niespodziewane

przybicie stempla słońca na kolejny ranek,
którego mogło nie być, a jest, cały jeden.
Co mam powiedzieć? „Wierzę”? Będzie powiedziane

tak wiele słów, a żadne nie złożą się w zdanie
proste oznajmujące o Wiedzącym Niemym,
który, osiadłszy w tętnie, tka niespodziewane

skrzyżowania przypadków na tej jednej z planet,
w jednym z ciał, między jednym a następnym mgnieniem.
Co nam w powiewie, w wietrze będzie powiedziane

na ucho, to się może w głębi krtani stanie
słowem, uwięzłym między podziwem a gniewem,
które poświadczy, będzie trwać, niespodziewane.
Co mam powiedzieć – wierzę – będzie powiedziane.
Co mam powiedzieć

 22 grudnia

Zmarł Joe Cocker

18 grudnia

stokrotki

Nad miejscowym Bałtykiem Adriatykiem i Pacyfikiem wiosennie. Jeszcze wczoraj ułudą wydawała mi  się zielona poświata gałęzi w lustrze wody. Dziś odkryłam stokrotki! To jakieś nawiązanie do wczorajszego wpisu: za późno, a może za wcześnie? Jest taki film „Daisies in December”, ale ja mocno jestem przy obejrzanej w zeszłym tygodniu „Białej wstążce” Michaela Hanekego.

11 listopada

Bez tytułuZ pamiętnika Marii Lubomirskiej:

„Dzień dzisiejszy należy do historycznych, do niezapomnianych, do weselszych, do triumfalnych! Jesteśmy wolni! Jesteśmy panami u siebie! Stało się i to w tak nieoczekiwanych warunkach… Od wczesnego ranka odbywa się przejmowanie urzędów niemieckich przez władze polskie. Już przekazano w nasze ręce Cytadelę, która zajął batalion wojska polskiego z majorem Szyndlerem na czele… Niemcy zbaranieli, gdzieniegdzie się bronią, zresztą dają się rozbrajać nie tylko przez wojskowych, ale przez lada chłystków cywilnych… Dziwy, dziwy w naszej stolicy! Idą Niemcy rozbrojeni w czerwonych przepaskach – idą żołnierze w niemieckich mundurach z polskim orłem na czapce: to wyswobodzeni Polacy z Księstwa Poznańskiego. Idą żołnierze w niemieckich mundurach z francuska kokardą: to dzieci Alzacji i Lotaryngii – śpiewają pieśni francuskie i bratają się z Polakami. Zbratanie zdaje się być ogólne – pękł przymus dyscypliny, runęły przegrody – ludzie są tylko ludźmi”

Magdalena Samozwaniec „Maria i Magdalena”:

Bez tytułu„Nadszedł pamiętny listopad 1918 roku. Mamusia po raz ostatni notuje wojenne wydarzenia w swoim dzienniku:

»3 listopada

Wielkie dziękczynne nabożeństwo na Wawelu z kazaniem biskupa Twardowicza. Te Deum śpiewane ogromnym głosem wolnej oswobodzonej Polski. Procesyja z Wawelu na plac Franciszkański, gdzie z balkonu patriotyuczne mowy wygłaszają. Potem pochód na rynek przed pomnik Mickiewicza. Nastrój poważny, uroczysty, Tak to teraz w naszych oczach rozwartych podziwem rozkłada się Austria – odpadają od niej kraje jak dojrzały owoc – tworzą się państwa, które nigdy nie marzyły o tym może, a sama myśl wydawała się czymś wariackim…«

W Krakowie działy się rzeczywiście rzeczy nowe i zdumiewające. Uliczne paupry rozbrajały nie broniących się nawet oficerów austriackich. Przy tej okazji wiele sklepów zostało rozbitych i zrabowanych. Pamiętamy jak na ulicy Zwierzynieckiej uliczne chłopaki biegły za pułkownikiem Nastupilem, aby mu zedrzeć dystynkcje, i  jak on przed nimi wielkimi susami uciekał. Doprawdy był to niezwykły dzień! W zamożnych krakowskich domach pito tego dnia szampana i śpiewano It is a long way to Tipperary; był to na ogól jedyny sposób reagowania na tak doniosłe   wydarzenia, które rozpoczęły okres wolnej Polski. Na Kossakówce najwięcej cieszyła się Mamusia, której tak proroczo czarno-żółtą flagę wichry zerwały.”

Bez tytułuMaria Dąbrowska „Dzienniki”:

„11 XI. Poniedziałek

W nocy była strzelanina. Rano od wczesnej godziny rozbrajanie oficerów niemieckich na wszystkich rogach ulicy. Ale rozbraja nie tylko milicja, lecz i tłum, masa broni dostaje się na pewno esdekom, a nawet po prostu opryszkom. Przez cały dzień odbieranie od Niemców majątku wojskowego i przejmowanie władz cywilnych. Przez cały dzień na ulicach tłumy. Ruch tramwajowy normalny. Wszędzie samochody z naszymi żołnierzami. Piłsudski rozczarował mnie. Witany przez tłum, powiedział z balkonu, że jest chory na gardło. Cóż to w takiej chwili, w takiej chwili, może kogo obchodzić. (A teraz mi się to właśnie podoba – dopisek z maja 1943 r.)”

 15 września

gość 🙂jez

14 wrzesnia

14 września 1907 roku w Warszawie urodził się Solomon Asch

9 września

tablica9 września 1890 roku w Mogilnie, wówczas znajdującym się na terytorium Prus, przyszedł na świat psycholog uznawany za pioniera w dziedzinie psychologii społecznej – Kurt Lewin. Jego rodzice i dziadkowie byli niemieckimi Żydami. Ojciec Leopold Lewin był kupcem i prowadził sklep pasmanteryjny na parterze domu, w którym mieszkali. Matka Recha z domu Engel urodzona w Berlinie była kasjerką w mogileńskim Stowarzyszeniu Kobiet Żydowskich.  W domu mówiło się prawdopodobnie tylko po niemiecku, choć Leopold Lewin znał także język polski. Kurt Lewin miał starszą siostrę Herthę oraz młodszych braci: Egona oraz Fritza.

dom

dom w Mogilnie w którym urodził się i mieszkał

Ukończył Gimnazjum im. Króla Fryderyka Wilhelma w Poznaniu. W 1905 roku wraz z rodziną przeprowadził się do Berlina, gdzie kontynuował naukę w Liceum im. Cesarzowej Wiktorii Augusty w Charlottenburgu – dzisiejszej dzielnicy Berlina.  W 1933 opuścił faszystowskie Niemcy i wyjechał na stałe do USA, gdzie pracował na na Uniwersytecie Stanforda.

Lewin scharakteryzował trzy style przywództwa:

  1. autokratyczny  ̶  kiedy władza narzucana jest przez przywódcę, który podejmuje decyzje i przydziela zadania
  2. demokratyczny  ̶  przywódca pomaga grupie w podejmowaniu decyzji i planowaniu działań, liczy się wola większości
  3. leseferyczny  ̶  przyzwalający, pozostawiający grupie pełną swobodę działania, minimalnie angażujący się w działanie

Lewin chciał  zrozumieć jak doszło do tego, że jego naród podporządkował się tyranii Adolfa Hitlera. Badał sposoby jakimi przywódcy wywierają wpływ na swych zwolenników oraz to, jak procesy grupowe kształtują zachowanie jednostek. W 1939 roku opracował eksperyment badający wpływ stylu przywództwa na atmosferę w grupie. Trzy grupy eksperymentalne, których członkami byli 10 letni chłopcy spotykający się po lekcjach były prowadzone prze dorosłych mężczyzn przeszkolonych tak, by umieli stosować jeden z trzech stylów. Po 6 tygodniach każdy z prowadzących obejmował inną grupę, jednocześnie przyjmując zgodnie z ustalonym planem inny styl przywództwa. Każda grupa miała więc do czynienia z każdym z trzech stylów przywództwa w wykonaniu innej osoby.

Wyniki:

  • pod przywództwem autokratycznym grupy pracowały bardzo wytrwale ale tylko w obecności przywódcy. Wyniki pracy były mało oryginalne. W grupie był wysoki poziom agresji. Uczestnicy częściej domagali się uwagi, częściej niszczyli swoją własność, szukali „kozłów ofiarnych”.
  • kierowanie grupami w sposób przyzwalający przyniosło niewiele dobrego. Grupy były mało skuteczne, wykonywały najmniej pracy,  ich praca miała niską jakość
  • pod demokratycznym przywództwem chłopcy wykazywali najwyższy poziom zainteresowania, motywacji i oryginalności. Prawie wszyscy chłopcy woleli grupy demokratyczne od innych. Demokracja wpływała na większą lojalność wobec grupy i przyjacielskie relacje. Więcej było wzajemnych pochwał, przyjaznych uwag, otwartości, życzliwości i wesołości

Demokracja okazała się lepsza od innych form. Eksperyment Lewina, jedno z pierwszych tego typu badań, wykazał, że aspekty sytuacji społecznej mają istotny wpływ na zachowanie jednostki.

 15 sierpnia

Utwór  Peter’a Gabriel’a „We Do What We’re Told (Milgram’s 37)” nawiązuje do badań Stanleya Milgrama nad posłuszeństwem wobec autorytetu. Chciałam wspomnieć o Milgramie i jego eksperymencie przy okazji przypadającej 15 sierpnia rocznicy jego urodzin. O samych badaniach można przeczytać np.w Wikipedii, nie będę się powtarzać. Ich wyniki budzą we mnie smutek i lęk ale skłaniają też do refleksji. 37 Milgram w tytule utworu to procentowy odsetek osób, które okazały NIEPOSŁUSZEŃSTWO! 37% badanych podjęło decyzję o przerwaniu uczestnictwa w eksperymencie, o zaprzestaniu aplikowania wstrząsów elektrycznych.

Robimy to, co nam każą
Robimy to, co nam każą
Robimy to, co nam każą
Każą robić

Robimy to, co nam każą
Robimy to, co nam każą
Robimy to, co nam każą
Każą robić

Jedno zwątpienie
Jeden głos
Jedna wojna
Jedna prawda
Jeden sen (/marzenie)

miligram

Stanley Milgram (15.08.1933 – 20.12.1984)

„Istota posłuszeństwa sprowadza się do tego, że człowiek zaczyna traktować siebie jako narzędzie, za pomocą którego ktoś inny realizuje swe plany. Przyjmując taką postawę uwalnia się od odpowiedzialności za własne czyny. ”  (Stanley Milgram)

„Badania Milgrama wykazały, że ślepe posłuszeństwo nazistów w mniejszym stopniu było efektem cech dyspozycyjnych (ich nietypowej osobowości czy niemieckiego charakteru narodowego) niż działania sił sytuacyjnych, które mogłyby pochłonąć każdego – także ciebie i mnie. W jaki sposób zademonstrował on tę „banalność zła”, czyli tezę, że złe czyny mogą popełniać dobrzy ludzie dążący do celów, które uważają za szlachetne? Badania Milgrama nad posłuszeństwem należą do  najbardziej kontrowersyjnych w psychologii zarówno z powodu wynikających z nich problemów etycznych, jak i ze względu na ważne implikacje dla zjawisk w świecie realnym”

„Ludzie chcą być lubiani i chcą mieć słuszność. Są skłonni robić to, co inni robią lub czego inni sobie od nich życzą aby cieszyć się akceptacją i  aprobatą społeczną.” ( Psychologia i życie, Philip Zimbardo)

8 sierpnia

Wielki Dzień Pszczół

Halina Poświatowska, Widziałam ostatnią pszczołę

Widziałam ostatnią pszczołę. Wygrzewała się w skrawku słońca zachwycona tak, jakby to było toczące się nieruchomym nieboskłonem życie. Delikatne gazowe skrzydełka podźwignęła w górę i położyła na nich ociężałą głowę. A oczy miała zamknięte.
Stopy — ruchliwe zazwyczaj — obejmował bezwład i bezruch, a jednak dysząca intensywność pręgowanego futerka mówiła, że pszczoła żyje. Odpoczywała po dniu — a może po pracowitym lecie — grzejąc się w umierającym słońcu jesieni. Usiadłam obok niej i cicho, nie chcąc jej spłoszyć, spytałam:
co robiłaś w życiu? miód —
mruknęła nie poruszając
skrzydłem czy dobrze jest
robić miód?
o    — dobrze
i    tylko tyle?
tylko — spojrzała na mnie zielonym
pełnym zapachu okiem wzruszyła
ramionami miód — to jest życie a teraz
chcesz odejść?
o    tak — teraz chcę stać się cząstką zielonego plastra
tańczącą odrobiną pyłu — wiecznym brzękiem
i    nie żal ci życia?
nie
moje spiżarnie są pełne ociekającego słońcem miodu — tam w środku z odrobiną zapachu i barwy
lęgną się nowe i nowe pszczoły one będą
brzęczeć umilkła
powietrze drgało   poruszane gazowymi
skrzydłami owadów

26 lipca

urodzeni w lipcu – Carl Gustav Jung

jung„W owym czasie miałem niezapomniany sen, który zarówno przestraszył mnie, jak dodał mi otuchy. Było to nocą w jakimś nieznanym miejscu. Z trudem szedłem pod wiatr, a wicher mocno dął. W dodatku opadła gęsta mgła. W ręku trzymałem światełko. Musiałem go strzec, bo w każdej chwili mogło zgasnąć. Wszystko zależało od tego, czy utrzymam ten płomyk przy życiu. Nagle wydało mi się, że ktoś za mną idzie. Spojrzałem za siebie i ujrzałem wielką, czarną postać. Zdawałem sobie sprawę, że – wbrew całemu przerażeniu, nie zważając na niebezpieczeństwo – muszę uratować moje światełko, mimo nocy i mimo wichury. Kiedy się obudziłem, jedno od razu stało się dla mnie jasne: było to „widmo Brockenu” – mój własny cień; za sprawą światełka, które przed sobą niosłem, padał na wirujące w podmuchach wiatru tumany mgły. Wiedziałem teraz, że to światełko to moja świadomość – jedyne światło jakie mam. Poznanie jest bowiem jedynym i największym skarbem, jaki posiadam. W prawdzie nieskończenie małe i słabe w porównaniu z siłami ciemności, lecz przecież światło – moje jedyne światło.

Sen ten był dla mnie wielkim oświeceniem: teraz już wiedziałem, że numer 1 niesie światło, a numer 2 podąża za nim, niczym cień. Moim zadaniem było utrzymywanie światła i nieoglądanie się za siebie w vita peracta, która najwyraźniej była zakazanym królestwem światła innego rodzaju. Musiałem przedzierać się pod wiatr, który mnie spychał, musiałem iść w niezmierzoną ciemność świata, gdzie nic nie widać i gdzie niczego nie dojrzysz, prócz powierzchownych przejawów głęboko ukrytych tajemnic. Jako numer 1 musiałem wejść w czas studiowania, zarabiania pieniędzy, w zależności, uwikłania, zawiłości, błędy, podległości i porażki. Huragan, który mnie spychał, to czas nieprzerwanie płynący w przyszłość, ale też nieustannie depczący mi po piętach. Czas jest potężną ssawą, żarłocznie wciągającą w siebie wszystko, co istnieje: na krótką chwilę umyka mu jedynie to, co przebija się naprzód. Przeszłość jest niesamowicie rzeczywista i obecna – pochłania wszystkich, którzy nie potrafią się wykupić udzielając zadowalających odpowiedzi.

Mój obraz świata zmienił się wówczas w wyniku tego zwrotu o 90 stopni: poznałem, że moja droga nieodwołalnie prowadzi na zewnątrz, w ograniczenie i mrok trójwymiarowości. Zdawało mi się, że niegdyś Adam w ten sposób opuścił raj: Eden stał się dlań upiorny, a światło było odtąd tam, gdzie w pocie czoła, miał orać kamienistą ziemię. ”

Carl Gustav Jung, „Wspomnienia, sny, myśli”

15 lipca

Z okazji Dnia bez Telefonu Komórkowego zaczęłam sobie przypominać, jak to było, gdy nikt w Polsce nie miał jeszcze komórki. W zasadzie nie są to zbyt odległe czasy, a tak wiele się zmieniło jeśli chodzi o powszechność i dostępność przeróżnych „cudów techniki”, których mnóstwo zalega dziś w wielu domach. I trudno mi wyobrazić sobie życie bez telefonu i komputera (z Internetem oczywiście). W artykule http://www.charaktery.eu/wiesci-psychologiczne/8507/Haloooo-tu-fonoholik/ czytamy:

„Można dziś nie zabrać ze sobą w podróż szczoteczki do zębów – przecież kupimy ją w sklepie nocnym, w kiosku na dworcu lub poprosimy o nią w hotelu… Ale wyjechać z domu bez telefonu komórkowego? Telefon jest przedmiotem tak osobistym, że jego brak w wielu z nas burzy poczucie bezpieczeństwa. Myślimy wtedy: Nie będę mogła szybko skontaktować się z bliskimi w razie potrzeby… Nikt się do mnie nie dodzwoni… Nie załatwię szybko swoich spraw…”

 

szmartfonTak… Zdarzyło mi się niedawno wyjechać na weekend bez ładowarki. Co za emocje… Myśl, że muszę powiadomić bliskich zanim mi bateria padnie, żeby się nie niepokoili, jak się nie będą mogli dodzwonić, obawa, że może być kłopot z odnalezieniem się na dworcu bez telefonu, i tak dalej… Na szczęście jakiś czas bateria wytrzymała, a potem znalazł się dobry człowiek z ładowarką… „Na szczęście”… Niby na szczęście, ale z drugiej strony jednak perspektywa kilku dni bez komórki miała w sobie niemalże posmak przygody. Czasem przydałoby się „wylogować” – odłożyć całkowicie telefony i internety na jakiś czas, chociaż na parę dni. Spróbować żyć bez tego ciągłego „bycia w zasięgu”, przecież jeszcze nie tak dawno było to normalne i jakoś się dało. Podobnie, jak dało się studiować bez ksera, choć teraz wydaje się to absolutnie niemożliwe.

Myślę, że nie będzie przesadą umieszczenie tego wpisu w kategorii „uzależnienie”…

6 lipca

urodzeni w lipcu (2)

perls„Ja robię swoje i ty robisz swoje
nie jestem na tym świecie po to, by spełniać twoje oczekiwania,
a ty nie jesteś na tym świecie po to, by spełniać oczekiwania moje.
Ty to ty, a ja to ja,
a jeśli przypadkiem się odnajdziemy, to wspaniale.
Jeżeli nie, to trudno.”

Friedrich Salomon Perls twórca terapii Gestalt urodził się 8 lipca 1893r. w Berlinie, tam ukończył studia medyczne, a następnie rozpoczął szkolenie w psychoanalizie, które kontynuował w Wiedniu. W swoich wspomnieniach pisze, że gdyby Hitler nie doszedł do władzy prawdopodobnie całe życie zawodowe poświęciłby uprawianiu psychoanalizy.  Jego psychoanalitykami byli między innymi Karen Horney (1925) oraz Wilhelm Reich (1932), który wywarł na niego ogromny wpływ.

Wilhelm Reich (1897-1957)

„Reich był buntowniczy, pełen sił i życia. Był gotów przedyskutować każdą sytuację, przede wszystkim polityczną i seksualną, a mimo to analizował i inscenizował zwykłe gry powstania – szukania. Jednocześnie jednak zanikała dla niego ważność faktów. Na pierwszym planie znajdowało się zainteresowanie postawą klienta. Jego książka „Charakteranalyse” stanowi pod tym względem duży krok naprzód w zakresie terapii.” (Perls)

 

W roku 1934 Fritz Perls wraz z rodziną wyjechał do Johannesburga gdzie żył i pracował do 1946 roku, perlskiedy to podjął decyzję o emigracji do Stanów Zjednoczonych. W Johannesburgu otworzył Instytut Psychoanalizy, prowadził własną praktykę lekarską, pisał książki i stopniowo oddalał się od psychoanalizy. W napisanej w  1940r książce „Ego, głód i agresja. Rewizja teorii i metod Freuda.” dowodzi, że instynkt głodu odgrywa równie kluczowe dla przetrwania jednostki znaczenie, jak instynkt seksualny dla przetrwania gatunku.

W 1946r ponownie decyduje się opuścić kraj w którym do władzy dochodzi  przemoc i wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych.

 Frederick Perls,  Frederick Perls, Berlin, 1923

„Z nieznanego żydowskiego chłopaka ze średniej klasy, poprzez średniej miary psychoanalityka, aż do prawdopodobnie twórcy „nowej” metody leczenia i przedstawiciela praktycznej filozofii, która mogłaby uczynić coś dla ludzkości.

Czy to znaczy, że jestem dobroczyńcą lub, że chcę służyć ludzkości? Fakt, iż formułuję to pytanie, wskazuje na moje wątpliwości. Wierzę, że robię to, co robię, dla samego siebie, dla własnych zainteresowań w rozwiązywaniu problemów, a przede wszystkim dla własnej próżności. Najlepiej czuję się jako primadonna, kiedy mogę popisać się umiejętnością szybkiego dotarcia do samego sedna danej osoby i jej kłopotu. Jednak musi być jeszcze inna strona. Kiedy tylko wydarza się coś rzeczywistego, jestem głęboko poruszony, a kiedy jestem głęboko zaangażowany w spotkanie z moim pacjentem, całkowicie zapominam o widowni i jej możliwym podziwie i wtedy jestem prawdziwie skupiony.

Potrafię to. Mogę się „zapomnieć” do reszty. W 1917 roku na przykład, ukrywaliśmy się na kwaterze w pobliżu dworca kolejowego. Kiedy dworzec został zbombardowany i trafiono dwa składy pociągów z amunicją, poszedłem tam, bez strachu o własną skórę i po eksplozji zajmowałem się rannymi.

Proszę znowu to zrobiłem. Przechwalam się. Popisuję. Może przesadzam albo zmyślam? Jakie są granice zmyślonego życia? Jak Nietzsche to ujął: Pamięć i Duma walczyły ze sobą. Pamięć powiedziała: „Było tak”, Duma odparła: „Tak nie mogło być!” I Pamięć ustąpiła.”

F. Perls, Wokół śmietnika

W tym fragmencie książki o charakterze autobiograficznym odnajdujemy charakterystyczne dla terapii Gestalt elementy: koncentracja na TU I TERAZ, odpowiedzialność i szukanie oparcia w sobie, nastawienie na działanie i eksperymentowanie, rozszerzenie świadomości.

„Zmiana występuje wtedy, gdy stajesz się tym, kim jesteś, a nie wtedy gdy próbujesz się stać tym, kim nie jesteś”

3 lipca

Urodzeni w lipcu

Friedrich Perls, Elizabeth Kübler – Ross, Carl Gustav Jung – co ich łączy? Wszyscy troje urodzili się w lipcu, w tym dwoje ósmego lipca, wszyscy troje ukończyli studia medyczne, dwoje to Szwajcarzy, dwoje z nich było silnie związanych z psychoanalizą, cała trójka to pionierzy, twórcy nowych koncepcji…

rossElizabeth Kübler – Ross – (8 lipca 1926 – 24 sierpnia 2004), urodzona w Szwajcarii lekarka, psychiatra, pionierka w badaniach nad śmiercią. W wieku 19 lat odbyła podróż po zrujnowanej wojną Europie odwiedzając miedzy innymi Majdanek. „Po takim przeżyciu człowiek nie pozostaje już taki sam” pisze dodając, że gdyby nie to doświadczenie, nie robiłaby tego, co robi. Po powrocie do Szwajcarii odbyła studia medyczne na uniwersytecie w Zurychu marząc o wyjeździe do Afryki albo do Indii. Tymczasem zamieszkała w Stanach Zjednoczonych. Jej książka „Rozmowy o śmierci i umieraniu” stała się światowym bestsellerem. Właściwie wszystkie jej książki, może z wyjątkiem Koła życia (Autobiografia) związane są z problematyką śmierci: Dzieci i śmierć, Rozmowy o śmierci i umieraniu, Śmierć. Ostatni etap rozwoju, Życiodajna śmierć. Jest autorką koncepcji 5 etapów dojrzewania do śmierci i przeżywania żałoby:  zaprzeczenie,  gniew,  targowanie się, depresja,  akceptacja.

Lubię takie historie jak ta:

trojaczki„Urodziłam się w Szwajcarii, w typowej szwajcarskiej rodzinie – autorytarnej, oszczędnej, prawie do skąpstwa i niezbyt liberalnej. Miałam właściwie wszystko, włącznie z kochającymi rodzicami, ale urodziłam się jako dziecko „niepożądane”.

Nie, nie dlatego że moi rodzice nie chcieli mieć dzieci. Tęsknili ogromnie za dziewczynką, ale…. miało to być słodkie, śliczne, czterokilowe maleństwo. Nie byli przygotowani na trojaczki. Kiedy się urodziłam łysa, bardzo brzydka i ważąca tylko kilogram – byłam dla moich rodziców okropnym, ale to okropnym rozczarowaniem.

Po kwadransie na świat przyszło następne dziecko, a po następnych dwudziestu minutach jeszcze jedno, tym razem trzykilowe – i dopiero wtedy rodzice odetchnęli. Gdyby mogli, zapewne zwróciliby chętnie nas, dwie pierwsze.

Tak więc dotknęła mnie tragedia przyjścia na świat jako jednej z trojaczków. Tragedia której nie życzę najgorszemu wrogowi. To niesamowite uczucie być jednym z trojga identycznych dzieci – i wyobrażać sobie, że nawet gdyby się „padło trupem”, to i tak nikt by tego nie zauważył. Przez całe moje życie czułam, że muszę „udowodnić”, że i ja – „jednokilowe nic”- mam też jakąś wartość. Było mi równie ciężko jak niewidomemu, który uważa, że musi pracować co najmniej dziesięć razy więcej od innych, aby dostać jakąś pracę. Po prostu musiałam wykazać, że warta jest tego, by żyć.

Dzisiaj wiem, że urodziłam się i wychowałam w takich warunkach po to, abym mogła robić to, co robię. Potrzebowałam pięćdziesięciu lat, żeby to zrozumieć. Pięćdziesiąt lat zajęło mi zrozumienie, że w życiu nie ma przypadków”

Elizabeth Kübler- Ross, Życiodajna Śmierć

6 czerwca

Gdzie modra rzeka niesie wody swe,
Tam słońca blask ujrzałem pierwszy raz
Nad brzegiem jej spędziłem tyle chwil,
Że dziś, bez rzeki, smutno mi
Tam każdy dzień, to skarb
Dziś … mój jedyny skarb.

Choć czas jak rzeka, jak rzeka płynie,
Unosząc w przeszłość tamte dni
Choć czas jak rzeka, jak rzeka płynie,
Unosząc w przeszłość tamte dni

Do dni dzieciństwa wraca moja myśl
W marzeniach moich żyje rzeka ta
Tak bardzo chciałbym być nad brzegiem jej
Więc niech wspomnienie dalej trwa
Tam każdy dzień, to skarb
Dziś … mój jedyny skarb.

Choć czas jak rzeka, jak rzeka płynie …

Czesław Niemen

3 czerwca

W związku z trwającymi obecnie VII Częstochowskimi Dniami Rodziny Zespół Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych zaprasza na Dni Otwarte:

– 6.06.2014 r. w godz. 8.00 – 18.00 – GG: 48766458, Skype: zppp.online, adres e-mail: zppp.online@tlen.pl : Dzień Otwarty Online – konsultacje dla rodziców, pełnoletnich uczniów i innych osób zainteresowanych

– 7.06.2014 r. w godz. 9.00 – 13.00 – Zespół Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych – Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna Nr 2, ul. Kosmowskiej 5, Częstochowa: Dzień Otwarty – konsultacje dla rodziców, pełnoletnich uczniów i innych osób zainteresowanych

– 14.06.2014 r. w godz. 9.00 – 13.00 – Zespół Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych – Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna Nr 1 i Centrum Informacji Zawodowej, ul. Legionów 58, Częstochowa: Dzień Otwarty – konsultacje dla rodziców, pełnoletnich uczniów i innych osób zainteresowanych.

 

Open-sign-on-small-busine-00728 maja

akacjaZboże przerosło mnie o głowę. Jest bławatkowo, piwoniowo, w lesie kwitnie łubin. Przysiadłszy na chwilę w akacjowym zakątku słyszę jakieś jednostajne brzęczenie. Rozglądam się i nic, myślę więc: złudzenie. Ale po chwili znów ten dźwięk drażni i niepokoi moje uszy. Spoglądam w górę i widzę biały puch, jak czapka na akacjowych drzewach. Kwitnące akacje, a nad nimi gdzieniegdzie małe przemieszczające się stworki. Pszczoły! Nie wyginęły, zatem i my możemy póki co być spokojni. Żyjemy! Tylko sąsiad z czwartego piętra, który od śmierci żony stawał się coraz bardziej cieniem człowieka, odszedł nie wiedzieć kiedy i gdzie. Nie słyszał i nie mówił, trudno więc było powiedzieć coś w stylu: dzień dobry, co u Pana słychać lub jak leci…..

Jak gdy kto ciśnie w oczy człowiekowi
Garścią fiołków i nic mu nie powie…
Jak gdy akacją z wolna zakołysze,
By woń, podobna jutrzennemu ranu,
Z kwiaty białymi na białe klawisze
Otworzonego padła fortepianu…

Jak gdy osobie stojącej na ganku
Daleki księżyc wplata się we włosy,
Na pałającym układając wianku
Czoło – lub w srebrne ubiera je kłosy…

Jak z nią rozmowa, gdy nic nie znacząca,
Bywa podobną do jaskółek lotu,
Który ma cel swój, acz o wszystko trąca,
Przyjście letniego prorokując grzmotu,
Nim błyskawica uprzedziła tętno –
Tak…

Lecz nie rzeknę nic – bo mi jest smętno.

Cyprian Kamil Norwid

28 kwietnia

Zakwitł kasztan przed moim domem. Wczesna wiosna. Wszystko dzieje się w tym roku wcześnie. Owies w polach sięga prawie do pasa, a bez jest na półmetku kwitnienia.

24 kwietnia

Tadeusz Różewicz – 1921 – 2014

Wśród wielu zajęć
bardzo pilnych
zapomniałem o tym
że również trzeba
umierać

lekkomyślny
zaniedbałem ten obowiązek
lub wypełniałem go
powierzchownie

od jutra
wszystko się zmieni

zacznę umierać starannie
mądrze optymistycznie
bez straty czasu

 

4 lutego

Światowy Dzień Walki z Rakiem

  • „Emocje mają wyraźny wpływ na stan zdrowia i wyleczenie choroby (dotyczy to oczywiście także raka). Są istotnym i silnym elementem systemu odpornościowego i innych mających wpływ na powrót do zdrowia.
  • Przekonania wpływają na emocje i poprzez to nie są obojętne dla zdrowia.
  • Możesz znacznie wpływać na swoje przekonania, postawy oraz emocje, i w ten sposób oddziaływać na stan organizmu.
  • Sposobów wpływania na przekonania, postawy i uczucia można się nauczyć, stosując wiele dostępnych i znanych metod.
  • Wszyscy funkcjonujemy jako byty fizyczne, mentalne i duchowe. Wszystkie te aspekty naszej osoby muszą być brane pod uwagę w procesie leczenia, ze szczególnym uwzględnieniem indywidualnych potrzeb i predyspozycji chorego, a także jego rodziny, społeczeństwa i kultury.
  • Harmonia – równowaga pomiędzy fizyczną, mentalną, a duchową stroną osoby – jest dla zdrowia najistotniejsza. Odnosi się nie tylko do zdrowia ciała i umysłu jednostki, ale także do jej relacji z samym sobą, rodzina, przyjaciółmi, społeczeństwem, planetą i Kosmosem.
  • Posiadamy odziedziczone (genetyczne, instynktowne ) skłonności i możliwości, które wiodą nas ku zdrowiu i harmonii.
  • Te odziedziczone zdolności mogą być rozwijane i uzupełniane w sposób kontrolowany poprzez opracowane już metody i techniki.
  • Gdy rozwijamy owe zdolności zwiększa się nasz biegłość, podobnie jak w trakcie uczenia się innych umiejętności. Rezultatem jest większa harmonia i lepsza jakość życia, które wyraźnie wpływają na stan naszego zdrowia.
  • Ucząc się zmieniamy swój stosunek do śmierci, bez względu na to, kiedy nas czeka. Pozbywając się strachu i bólu, uwalniamy dodatkową energię, która pozwoli nam zdrowieć i żyć pełniej tutaj i teraz.”

O. Carl Simonton, Reid Henson i Brenda Hampton,  Jak żyć z rakiem i go pokonać

Dr O. Carl Simonton – amerykański lekarz, onkolog-radioterapeuta, od wielu lat prowadzący badania nad psychologicznymi uwarunkowaniami procesu zdrowienia. Stworzył program terapeutyczny dla chorych na raka i osób je wspierających.

 26 stycznia

„Jestem zakochany w Ukrainie absolutnie, od wczesnego dzieciństwa.” (Jacek Kuroń)

Wydarzenia na Ukrainie od jakiegoś czasu zdominowały serwisy informacyjne. Niewiele wiem o tym kraju, nie byłam, nawet nie marzę by pojechać. Widzę ludzi dzielnych, szczerych, pięknych. Solidaryzuję się z nimi w ich pragnieniu poszanowania praw człowieka.

„Wyraź solidarność z EuroMajdanem! Przyjdź 30.01 na Plac Konstytucji na manifestację wsparcia dla Ukrainy i wezwij władze do dialogu z obywatelami. Weź udział w zbiórce leków dla demonstrantów i podpisz petycję do władz.”( http://amnesty.org.pl)

solidarniOrganizatorzy:
Amnesty International
Fundacja „Otwarty Dialog”
„Gazeta Wyborcza”
Krytyka Polityczna
Projekt: Polska w Warszawie

18 stycznia 2014

Dzień Kubusia Puchatka

kubus„I gdy Królik zapytał: – Co wolisz, miód czy marmoladę do chleba? – Puchatek był tak wzruszony, że powiedział: – Jedno i drugie. – I zaraz potem, żeby nie wydać się żarłokiem, dodał: – Ale po co jeszcze chleb, Króliku? Nie rób sobie za wiele kłopotu.”

Kubuś Puchatek

15 stycznia 2014

Wiedeń, druga połowa XIX wieku, rok 1882. Józef Breuer ma 40 lat, prowadzi cieszącą się dużą popularnością praktykę lekarską. Jego bliskim przyjacielem jest młodszy o 14 lat Zygmunt Freud, od roku legitymujący się tytułem doktora medycyny. Kilka miesięcy wcześniej doktor Breuer zakończył terapię pacjentki, która przeszła do historii jako Anna O.  Freud i Brauer prowadzą ożywione dyskusje w efekcie których powstanie wydana w 1895r. książka “Studia nad histerią”.

breuer“Josef Breuer (ur. 15 stycznia 1842 w Wiedniu, zm. 25 czerwca 1925 tamże) – austriacki lekarz, fizjolog i filozof, twórca (razem z Sigmundem Freudem) metody katartycznej. Urodził się jako syn Leopolda Breuera, nauczyciela religii w wiedeńskiej gminie żydowskiej. W wieku dwudziestu dwóch lat (1863) otrzymał tytuł doktora medycyny; pięć lat później poślubił Matilde Altman – miał z nią pięcioro dzieci. Habilitował się z fizjologii, na podstawie badań zmysłu równowagi, regulacji temperatury ciała i oddychania (odruch Heringa-Breuera). Jego pacjentami byli znani koledzy z Wydziału Medycznego Uniwersytetu Wiedeńskiego oraz znane osobistości życia towarzyskiego Wiednia.”

Źródło: Wikipedia

U Josefa Breuera zjawia się rosyjska arystokratka Lou Salomé. Kilkadziesiąt lat później zostanie psychoanalityczką, ale teraz, w roku 1882 Lou Salomé jest piękną, 21 letnią kobietą zatroskaną o stan zdrowia przyjaciela.

lou“Lou Andreas-Salomé  ur. 12 lutego 1861 w Sankt Petersburgu, zm. 5 lutego 1937 w Getyndze w Niemczech) – rosyjska arystokratka, pisarka i psychoanalityczka, przyjaciółka Nietzschego, Rilkego i innych poetów, pisarzy i filozofów. W roku 1911 Lou poznała Zygmunta Freuda i podjęła studia w dziedzinie psychoanalizy. Dość prędko zyskała uznanie i zaczęła publikować artykuły w fachowych pismach poświęconych psychologii.”

Źródło: Wikipedia

Lou Salome poznała Nietzschego wiosną 1882 roku podczas swojej podróży po Europie. Filozof w jednym z listów pisał: “Chciałem żyć sam. Nad ścieżką przefrunął jednak drogi ptak Lou, a ja spostrzegłem, że to był orzeł. I zapragnąłem mieć orła przy sobie.” Niestety nie było mu dane, już jesienią 1882 r orzeł Lou odleciał w towarzystwie jego przyjaciela Paula Ree do Berlina. Wiele lat później Lou Andreas Salome napisze książkę biograficzną: “Fryderyk Nietzsche w swoich dziełach”. Ale teraz w 1882r spotyka się z wiedeńskim lekarzem Józefem Breuerem i prosi go aby podjął się leczenia pogrążonego w depresji Nietzschego.

nietzsxge“Friedrich Wilhelm Nietzsche (ur. 15 października 1844 w Röcken w okolicach Naumburg (Saale), zm. 25 sierpnia 1900 w Weimarze) – filozof, filolog klasyczny, prozaik i poeta. Kategorią centralną filozofii Nietzschego jest filozofia życia, ujmowanie rzeczywistości, a więc także człowieka, jako życia. Prowadzi to do zanegowania istnienia ukrytego sensu i układu świata – esencji, rzeczywistość staje się wobec tego chaosem. Konsekwencję tego stanowi radykalna krytyka chrześcijaństwa oraz współczesnej autorowi zachodniej kultury, jako opartych na tym złudzeniu. Istotny jest także szacunek wobec wartości obecnych w antycznej kulturze greckiej, wraz z postulatem powrotu do niej.”

Źródło: Wikipedia

Wobec braku zgody pacjenta, Josef Breuer nie może zastosować swojej nowej metody “leczenia mówieniem”. W tej sytuacji proponuje odwrócenie ról –  Ty bądź moim terapeutą! I w momencie rozpoczęcia tej niezwykłej terapii tak naprawdę rozpoczyna się akcja powieści Irvina Yaloma “Kiedy Nietzsche szlochał”. Kiedy czytałam tę książkę 7 może 8 lat temu też szlochałam. W rzeczywistości doktor Breuer nigdy nie spotkał Lou Andreas Salome ani Friedricha Nietzschego, choć teoretycznie mogli się spotkać. Reszta jet prawdą. Chyba prawdą…..

kiedynietzsxge

8 stycznia 2014

Carl R. Rogers – amerykański psycholog, psychoterapeuta, twórca psychoterapii niedyrektywnej nastawionej na klienta, jeden z głównych przedstawicieli psychologii humanistycznej. Urodził się 8 stycznia 1902 r w Oak Park w stanie Illinois, a zmarł 4 lutego 1987r w La Jolla w Kalifornii.

100_5014“Nie boję się dawać i przyjmować pozytywnych uczuć, stałem się w większym stopniu zdolny cenić ludzi. Doszedłem do wniosku, że to dość rzadka umiejętność: na tyle rzadka, że nawet nasze dzieci kochamy po to, aby je kontrolować, nie zaś po to, aby je doceniać.  Jednym z uczuć niosących najwięcej zadowolenia, a zarazem jednym z tych, które najbardziej przyczyniają się do rozwoju jednostki, jest – moim zdaniem – uczucie wynikające z cieszenia się drugim człowiekiem tak, jak cieszymy się zachodem słońca. Ludzie są równie wspaniali jak zachody słońca, kiedy tylko po prostu pozwolimy im być sobą. Możliwe, że zachody słońca tak nas cieszą właśnie dlatego, że nie możemy ich kontrolować. Kiedy obserwuję zachód słońca nie myślę: “Trochę złagodzić pomarańcz w prawym rogu i dodać trochę fioletu podstawy, a chmurom przydać nieco różu”. Nie robię tego. Nawet nie próbuję panować nad zachodem słońca. Po prostu podziwiam je z zapartym tchem.  Jestem z siebie najbardziej zadowolony, kiedy potrafię cieszyć się moim pracownikiem, synem, córką czy wnuczkami właśnie w ten sposób. Sądzę, że jest w tym coś z podejścia orientalnego; mnie zaś przynosi ono najwięcej zadowolenia.” 

(Carl R. Rogers, Sposób bycia)

1 styczeń 2014

mindellArnold Mindell – ur. 1 stycznia 1940r w Nowym Yorku amerykański psychoterapeuta, psycholog, twórca kierunku czy też metody terapeutycznej  zwanej psychologią zorientowaną na proces lub psychologią procesu. Studiował fizykę, psychologię, uzyskał dyplom analityka w Instytucie C.G.Junga. Chyba najbardziej znany jako autor książki “Śniące ciało”.

Czym jest proces?

“Proces jest jak jazda pociągiem. Czasem obserwacja zaczyna się od sygnałów pochodzących z Chorego Miasta, ze wsi Kłopot, czasem z miasta Szczęśliwości, a czasem z zaułku Śmierć. Obserwator wsiada do pociągu (…) i jedzie dokądkolwiek pociąg go zawiezie. Proces jest takim specjalnym pociągiem, którego przeznaczenie nie zawsze można przewidzieć” (A. Mindell, 1985)

“Fascynuje mnie ruch pociągu i ten ruch nazywam procesem. Inną analogią jest myślenie o procesie jak o rzece. Płynąca spokojnie rzeka u swych źródeł wygląda zwykle niegroźnie. Natomiast pod jej powierzchnią, tam gdzie nasz wzrok już nie sięga, gdzieś przy samym dnie głębiny, woda – lub wtórny proces – przedziera się przez jamy i doły, puste otchłanie i przerażające wiry”  (A. Mindell, 1991

Na pytanie o sposób w jaki wpadł na pomysł pracy z procesem i czy był jakiś konkretny moment odpowiada:

” – Tak, właściwie dwa. Pierwszy raz – kiedy miałem pięć lat. Zdałem sobie wtedy sprawę, że nocą dzieje się coś, co jest równie istotne, jak to, co dzieje się za dnia. Mój brat twierdzi, że w wieku pięciu lat zacząłem zapisywać swoje sny. Dopiero co nauczyłem się pisać, malowałem też obrazki. Robiłem to spontanicznie i bezwiednie, po prostu czułem, że dzieje się coś ważnego, coś poruszającego i chciałem to lepiej poznać i zrozumieć. Ludzie są generalnie w porządku, myślałem, ludzie są ciekawi i interesujący, ale nie ufam ludziom tak, jak ufam snom. Urodziłem się na początku II wojny światowej, więc kiedy miałem pięć lat wszyscy dookoła rozmawiali wyłącznie o zabijaniu. Codziennie komentowano najnowsze doniesienia o ludziach mordowanych w obozach koncentracyjnych. Czułem, że to wszystko jest niezwykle ważne – ale chciałem wiedzieć więcej, szukałem czegoś innego. W ten sposób – można powiedzieć – w wieku pięciu lat po raz pierwszy zainteresowałem się pracą z procesem. Zdawałem sobie sprawę, że nie mogę polegać wyłącznie na ludziach. To za mało. Musiałem nauczyć się jak podążać za naturą. Później, zaraz po zakończeniu studiów w Instytucie Junga w Zurychu, zachorowałem na reumatyzm. Miałem wtedy zaledwie 30 lat, pomyślałem więc że to dość dziwna przypadłość. Że widocznie nie dość uważnie zwracam uwagę na to, co dzieje się w moim życiu. Starałem się analizować swoje sny i fantazje, ale – choć starannie notowałem ich treść – ręce wciąż mnie bolały. Nie wiedziałem o co w tym chodzi. Przestudiowałem wszystkie możliwe podręczniki medycyny, ale cały czas nie potrafiłem zrozumieć tego, co się ze mną dzieje. Lekarze powtarzali, że ta choroba jest nieuleczalna, i że będę na nią cierpiał całe życie. Pomyślałem wtedy, że przecież żaden sen nie trwa tak długo. Jung wiele mówił o teleologii – o tym, że wszystko, co się zdarza ma pewne znaczenie i ku czemuś dąży – ale nigdy nie był w stanie odnieść tej idei do ciała. A przynajmniej nie w sposób, który byłby dla mnie satysfakcjonujący. W perspektywie psychologii Junga świat cały czas dzieli się na psyche i materię. Właśnie wtedy, kiedy usilnie próbowałem udzielić sobie samemu jakiejś pomocy, przyszła mi do głowy idea procesu. Zamiast dwóch królestw – psyche i materii – jeden proces. Coś mnie boli, towarzyszą temu konkretne emocje, spontanicznie pojawiają się też jakieś wyobrażenia – i to wszystko są części jednego procesu.” (Tomasz Stawiszyński – wywiad z A. Mindellem)

W książce „Lider mistrzem sztuki walki” proponuje następujący eksperyment myślowy:

„Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl o sobie i o grupach, do których należysz. Spróbuj sobie wyobrazić grupę, której część stanowisz. Czy możesz myśleć o niej jak o polu, jak o ogromnym bycie podobnym do człowieka albo boskiej postaci? Jaka jest Twoja rola w obrębie tego człekopodobnego bytu? Czy stanowisz oczy, głowę, stopy czy żołądek?”

Dodaj komentarz